Voś zachaciełasia zajcam stać,

Bajacca, chavacca i haładać,

arechavy kust abaronca moj,

Hetaj chałodnaj zimoj.

Z zaklonu ŭełskich čaraŭnic

Luba - žurnalistka radyjo "Volnaja Biełaruś". Jaje siastra Vika pracuje ŭ hazecie "Savieckaja Biełaruś". Zredźčas jany sustrakajucca na "neŭtralnaj terytoryi", u stałoŭcy, što lažyć miž redakcyjami. Ale novy hod im daviadziecca sustrakać razam...

Praciah. Pačatak u № 2, 3, 4.

Novy hod

31 śniežnia 2005 h. ja zrazumieła, što novy hod mnie sustrakać niama z kim. Heta asabliva sumna, kali tabie za 30 i ty adzin jak vialiki palec. Dobra choć, što jość baćki ŭ dobrym viaskovym domie. Samaje śmiešnaje, što j Vika tudy pajechała - adna, chie-chie. Zvyčajna jana śviatkuje Novyja hady ŭ pansijanatach tut albo za miažoju. Ale, padobna, jejny čarhovy mazuryk ź dziaržbiznesmenaŭ akazaŭsia siamiejny. Ja jedu siońnia i na maršrutkach, a darahaja siastra ŭčora i na ŭłasnym aŭto. Maja maršrutka adychodzić z Uschodniaha vakzału, dzie niadaŭna pabudavali hipermarkiet. Inšyja pasažyry j taksoŭnica pabiehli tudy i stajać čarhu pa šampanskaje. U mienšaj kramie ź dziŭnym nazovam "Pryputnik" jość tolki brut, a ludzi žadajuć paŭsałodkaha - i nijakaha bolej. A novy hod biez paŭsałodkaha šampanskaha niemahčymy nazaŭždy.

31 śniežnia, zdajecca, uvieś adzinoki Miensk irviecca na małuju radzimu.

Taksoŭnica Lina Michalenia naźbirała ŭsiakaj pačvary biez pary - doŭhavałosaja blandynka hadoŭ 25-ci ź viejernymi viejkami (vykładčyca BDU), pulchny mužčyna ŭ šapcy-kučomcy staranamenklaturnaha fasonu, ja dy dvoje maich raŭnaletkaŭ. Jany taksama nie pabiehli pa šampanskaje - dobra padpityja, dremluć zzadu, pryvaliŭšysia adzin da adnaho streškaju. Ja maluju palcam pa šybinie Lininaha aŭto i pierabiraju niaŭdačy hodu. Ja dumaju pra sioletniuju sprobu naładzić asabistaje žyćcio. Dla žančyny z maimi zvyčkami heta amal niemahčyma. Sioletniaje majo kachańnie apynułasia ryharystyčnym kachepoŭcam. Tak i staić pierad vačyma finalnaja scena: ja rablu repartaž z Kurapataŭ, a jon, uźniaŭšy ŭ ruce sparachniełuju biarcovuju kostku, kryčyć u mikrafon: "Hladzicie! Voś! Jašče adna achviara złačynnaha stalinizmu!" Padumać tolki, stalinizm - złačynny, a kostka - achviara! A nu-tka, kachany, nyrniom u hłybini tvajoj pošłaści! Vystaviła ja jaho nazad u jahonuju nudu. Praniknieńnie ŭ fizyčny j mentalny śviet inšaha čałavieka zanadta składanaje, jak na mianie. Na śviecie šmat ciepłakroŭnych ludziej, hatovych zaradžać novaje žyćcio ŭ roznych vadkaściach.

Niama sensu kachać niekaha - choć pošłaha, choć tonkaha. Sioleta ja sustreła hienijalnaha paeta, da taho ž pryhožaha. U jaho dobry profil: skuły ŭ vyhladzie doŭhich strełaŭ, što spuskajucca ad skroniaŭ da kryłaŭ nosa, takaja ž forma vačej dy i pozirk hetki ž - imklivy j nicy. Nos u profil paŭtaraje liniju skułaŭ, a śpieradu padobny na mieč leśnika, jakim ja sadziła jałovyja sadžancy ŭ 1988 h. tyk mieč, tork sadžaniec, tyk mieč - jamka samknułasia vakoł komlika, raście dreva! Karaciej, usio pry čałavieku. Ale pakachać takoha i padacca na vyšyni duchu aznačaje zašmat na siabie ŭziać. Ja chaču zastacca biezadkaznaj, kštałtu "dy ja tut pahulać vyjšła". Nichto nie zakliča: "Čałaviek, dzie tvoj honar?" i nie papiknie: "Dzie tvaja pycha, čałavieča, truna ty pavaplenaja?" Hulakam niemahčyma manipulavać - u jaho nie byvaje honaru, reputacyi, pychi, jamu nie daduć ni miača, ni skipetra, nie paprosiać na kryž ci pasad. Da jahonaha słova nia schilicca nijakaje vucha. Zatoje sami hulaki paŭsiudna ŭsich słuchajuć i nikomu nia vierać. Na hramadzkich zborach hetyja partykularnyja asoby strojnym šeraham stajać la zadniaj ściany, nasuprać katedry z dakładčykam, by kryžy niedavieru, skłaŭšy ruki na hrudzioch i abapirajučysia na ścianu. Hetyja ludzi niepieramožnyja, ichnaha majontku nie razburyš. Jany navat cieniaŭ nia majuć. I heta fajna. Nu dy niešta ja zadumałasia.

Kaladnyja viarbludy, naŭjučanyja burdziukami z šampanskim, narešcie viarnulisia j pačali maścicca. Dziaŭčyna-vykładčyca doŭha pierasvarvałasia z namenklaturnikam, chto siadziećmie napieradzie. Pieramahła dziaŭčyna, bo dziadźku zaklikali da halantnaści. Toj sieŭ pobač sa mnoju. Mianie razdražniajuć toŭstyja lažki, kiepska pašytyja štany i nieabchodnaść razmaŭlać. Dziadźka prymieryŭsia da majho profilu, vidavočna paličyŭ jaho zastarym i pačaŭ kleicca da vykładčycy Kaci ("Vas zahojdvaje ŭ mašynie? Ja płavaŭ na avijanoscy i mahu vas navučyć, što rabić").

Mnie zastaŭsia les, što lacić strałoju ŭzdoŭž Słuckaj šašy i źmianiajecca štoviarsty, les, źmiašany ź siami vysakarodnych drevaŭ, za źniščeńnie jakich koliś karali, - čornaja volcha, lasny arešnik, rabina, dub, jadłoviec, viarba, biaroza. Nad darohaju pieralatali saroki - lutyja viedźmy z kropielkaju djabłavaj kryvi pad jazykom. Pra heta dobra było dumać, ale Lina mianie paklikała. A Linu ja caniu. Jana nia palić śmiardziučych ajčynnych cyharak u aŭto, nia łajecca matam, nia słuchaje šanson i papsu, nie prystaje, nie demanstrujecca, nie vykazvaje dzikich i tupych pohladaŭ, vozić akuratna j punktualna. Mienavita jejnyja pasłuhi ceniacca na słuckaj, staradaroskaj i lubanskaj šašejkach.

- Dyk ty čuješ, Lubka, što vydumali? Aštrafavali majho mužyka na 23 młn, pasadzili padsadnych, a jon bieź licenzii, mianie zamianiaŭ. U mianie nyrki chvoryja, cełuju noč stahnała, razahnucca nie mahu, a ludziej ža nabrała. I ŭsio pastajannyja klijenty. Raz padviadzieš - da inšych pojduć. Nu, ja Sašu i pasłała. Dyk chadziła da Barysieviča prasicca: Valancinavič, zdymi štraf, nie raspłačusia, dvoje dziaciej vučacca, ja ž takija padatki i tak płaču! A jakaja roźnica, čyja licenzija, uvajdzi ŭ pałažeńnie! A jon mnie: Michalenia, idzicie rabotajcie. A druhi raz mašynu kanfiskujem! Och ža ž ty had! A sam pastaviŭ sabie katedž, dva pavierchi pad ziamloju, try nad ziamloju, saŭna, kort, haražy, sam na mašynie, žonka na mašynie i dačka na mašynie. U vannaj rukamyjnik małachitavy. U chacie kamin, a rajon na baku lažyć, raboty ludziam niama! Dy jašče adzin katedž u Harmaniškach - z hałoŭuračom voziać dzievak tudy. Čuješ, Kacia, uvosień tvaja adnaklaśnica raźbiłasia ź imi, pałamała śpinu, lažyć ciapier, maci hladzić i jaje, i dzicia, a druhaja dzieŭka naśmierć zabiłasia. Sam hałoŭurač mašynu vioŭ - pjany byŭ, što capilna! I što, ty dumaješ, im było? Ničoha! Praspalisia - i na rabotu! A ci ž ja b ustavała ranicaj u čatyry, ci ž by jeździła pa hetych kryvych darohach pa piaćsot kilametraŭ štodnia? Raboty niama, a jašče try škury dziaruć.

- Ničoha, paśla novaha hodu Łukašenka padpiša papiery, to palaciać hałovy, - skazaŭ moj susied, - našaha prybiaruć, smalavickaha, i ŭ Bieraściejskaj vobłaści siemiarych. A moža, i Adamieška palacić, raźvioŭ hnil u vobłaści!

Ja raźlapiła vusny, źviedzienyja pahardaj:

- Adnych takich prybiare, druhich pasadzić. Daŭno ty, Lina, rajonnych načalnikaŭ vybirała?

- Ni razu nie vybirała. Barysievič ciapier siadzić, dyk jon niejki Adamieškaŭ svajak.

- A da Barysieviča?

- Žabko byŭ. A da jaho - Jellašeŭski. Taho nia pomniu.

- Dyk ty ich vybirała?

- Čort ich vybiraŭ. Kaho pryšluć, toj i siadzić. Adny złodziei, pjanicy i babniki. Ludzi vyjuć, raboty niama, a jany karalujuć.

Kacia nieprychilna skazała da mianie:

- Nu što vy ahitacyju raźviali, sami viedajecie, što ŭ nas rajon nie vybirajuć, nia treba nikoha za durniaŭ trymać.

Ja padrychtavałasia atrymać pindziuloŭ i śpieradu, i zboku, až Alaksandravič niečakana skazaŭ:

- Možacie havaryć spakojna, nichto tut za jaho nie hałasavaŭ, praŭda, Kacia?

- Ja nie chadžu na vybary, - skazała dziaŭčyna. - Usio roŭna namalujuć, što treba. Pakul veterany i kałhaśniki za jaho, ničoha nia budzie.

- A što vam kałhaśniki, durnyja, dumajecie? - azvalisia zzadu, i ja sa ździŭleńniem pačuła, što adzin ź siabručkoŭ - žančyna. - U nas u Jurkovičach raboty niama, ničoha niama, jeździm u Maskvu za 300 dalaraŭ stroić, žyviom na strojcy, ruki paraspuchali. Hrejemsia harełkaj, za paŭhodu paśpivalisia, praŭda, Kola? Nie na strojcy ž novy hod sustrakać - voś i jedziem. A, Kola?!

- Voj, ratujcie! Pieršy raz baču, što baba za rulom! Vyłazim, jana nas pataŭče ŭsich! Sta-aaajać! - prachapiŭsia Kola.

- Dasiul nikoha nie pataŭkła, - pakryŭdziłasia Lina. - A voś mužyki viečna z baduna, to toj pabjecca, to hety.

- A čaho na kalijny nia pojdziecie? Tut ža Salihorsk bližej, čym Maskva? - zapytałasia ja, pakazvajučy na lilovyja hory kalijnych adkidaŭ, što zavalili dalahlad.

- Dumaješ, praciśnieśsia tudy? Tam taki chabar treba, što za dziesiać hadoŭ nie źbiareš, i biaruć adnych salihorskich, a my prypisanyja da inšaha rajonu, - skazała žančyna zzadu.

- Ninka chacieła prybirać naniacca ŭ Salihorsku, dyk paprasili 500 dalaraŭ prynieści, - skazaŭ Kola. - Žančynka, vysadzi na piać minutak, nie mahu bolš, paljecca.

Lina spyniła mašynu. Alaksandravič dastaŭ čakaladku j sierabrystuju bikłažku.

- Davajcie adznačym, dzievački, pakul chłopiec u kusty pabieh. Novy hod usio-taki. Tabie, Lina, nielha, a my patrošku vypjem.

Jon raskruciŭ bikłažku, rastros korak na čatyry kieliški, i my vypili na kapocie - ja, Kacia, Nina i Piatro Alaksandravič - pad śmiešny tost:

- Nu, kab u Novym hodzie usio dobra było!

Pajšoŭ bujny redki śnieh. Było tumanna j cicha. Na prydarožnych drevach šareła kruhłahałovaja amiała. Ja pastanaviła maŭčać da samaha domu, kab nie ŭviaredzić adčuvańnia śviata, jakoje razrastałasia by amiała na dubie.

La Jurkovič Nina z Kolem vyleźli, nanoŭ achmialełyja ad kańjaku, my praviali ich niaładnym choram pažadańniaŭ i pajechali. Ich niemahčyma zabyć - asabliva Ninu - paznohci j vočy abviedzienyja čornym abadkom, jaki padkreślivaje zmučananyja j rastreskanyja tvar i ruki. Viazanaja šapačka, razmazanaja pamada. Cichi Kola pry baku.

Chutka vyjšła j Kacia, ja da samych Damašanaŭ maŭčała i sa ździŭleńniem nazirała, što Piatro Alaksandravič kiruje Linaju: tak, a ciapier naprava, naleva, uzdoŭž sadu, stoj.

My spynilisia la domu maich baćkoŭ.

Praciah budzie

Jeva Viežnaviec - piśmieńnica. Žyvie ŭ Miensku.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0