Časam mnie padajecca, što ja chutka vybjusia z rozumu.

Nie, a što b vy kazali pra ciotku, jakaja vykručvaje hałavu ŭ 29-m aŭtobusie, kali jon paviartaje z Kamunistyčnaj na Kupały, kab pahladzieć, ci nadzieŭ Bahdanovič šalik.

Nie, ja nie žartuju, daliboh. Jedu niejak u dvaccać dziaviatym, śviadoma jedu, pa darosłych žurnalisckich spravach, kastryčnik, choład, praniźlivy viecier čakaje mianie na nastupnym prypynku, ale ja pakul što nie dumaju pra prypynak, ja sprabuju razhledzieć praz akno, jak tam Bahdanovič. Vuń-­vuń, šeraje palito za drevami skviera, vo niahodniki, kudy pomnik zapiorli, raniej było kudy lepš: zirnuŭ u akno — voś jon. Narešcie baču znajomuju postać, i pieršaje, instynktyŭnaje, nieśviadomaje žadańnie — vyskačyć prypynkam raniej i źbiehać da Maksima pazašpilvać jamu huziki, bo ja ž viedaju: staić tam, jak zaŭsiody, raschrystany, a ŭ chłopca ž suchoty!

I spravy mnie, što architektar usie huziki i bieź mianie pazašpilvaŭ, robiačy z sapraŭdnaha Maksima, bolš zaniataha vieršami, čym ułasnym vyhladam, šlachietnaha hramadzianina dla hałoŭnaha pomnika. Ja prosta viedaju, što Maksimu ŭsio jahonaje sirockaje žyćcio nie stavała žanočaj ruki, a ja — jość, i ruki ŭ mianie jość, i Maksim — vuń jon, staić.

I znoŭ ža nie žart, a suvoraja praŭda žyćcia: telefanuje niejak siabroŭka — maŭlaŭ, daŭno nie sustrakalisia, pajšli pa kubačku kavy sierbaniom. A ja mykaju ŭ słuchaŭku i nie mahu joj skazać, što nasamreč jakraz na siońnia my z Babarekam damovilisia nakont «Uzvyšša» toje-­sioje pieracierci. Heta zvonku vyhladaje, nibyta ja prosta čytaju taŭščezny tom sa zboru tvoraŭ, heta my kanśpirujemsia ź im, kab ludzi čaho błahoha nie padumali. A papraŭdzie jakraz siońnia ŭranku ja skazała jamu: «Hej, Adamie, nu kolki ž možna, kali ty ŭžo mnie raspaviadzieš, jak tam usio było» — i jon mnie ŭ adkaz: «Pani Hanna, siońnia — i ni dniom paźniej».

Heta tolki ŭ vas tam u padručnikach jany nikoli nie sustrakalisia razam, Kupała, Bahdanovič i Duboŭka. U mianie jany sustrakalisia, i jašče jak!

Vo heta była viečaryna: vykštałcony šlachietny Kupała, razmaŭlaje pavolna, spakojna, hramatyčna daskanała, smakujučy dziejeprymietnyja zvaroty i roznyja składanazłučanaści; hučnahałosy Duboŭka sa svajoju šyrokaj i burnaj, sakavitaj, nieabsiažnaj movaj — i Maksim, radasna ŭschvalavany, ščaślivy adnadumcami, sa starannymi «dž» i «dz», akuratnymi, ładna pabudavanymi skazami i ledź čutnymi paŭzami miž słovami — uspaminaje, padbiraje, uzvažvaje. Pjuć, kaniečnie: Kupała — vino, Duboŭka, zrazumieła, harełku, Bahdanovič — svaju harbatu, abaviazkova kab biez cukru. Nie, Vałodzia panastojvaŭ, kaniečnie, pažartavaŭ, plasnuŭ siabra pa plačy, ale chutka adviazaŭsia, bo hetamu Bahdanoviču, bratki, i harełki nie treba, tak rahoča. Heta jon na ludziach cichi, a sa svaimi — ahoń. Hadzinu balujuć, druhuju, Kupała halštuk rassłabiŭ, Duboŭka ŭžo pieśniu zaciahnuŭ, Bahdanovič — nu padpiavać, ni słychu ni hołasu, ale ž kułakom pa kalenie pastukvaje, rytm trymaje. Ranicoj na vulicu vyjšli. Chutka sonca ŭstanie. Kudy ž jano dzieniecca.

Karaciej kažučy, napeŭna, ja ŭsio ž taki nie zusim zdarovaja pa miedycynskich mierkach. U najaŭnaści — prablemy z uspryniaćciem rečaisnaści i prastorava-­časavaja šyzafrenija.

Ale ad taho, što ja pastaviła sabie dyjahnaz, mnie nie lepš. Bo jana nie adstupaje, hetaja ci to tele­, ci to em­patyja. Ni ŭ jakich abstavinach.

Ja, naprykład, sapraŭdy adčuvaju, jak pachnie u toj kamiery ŭ Butyrcy, dzie maje chłopcy sustrelisia, Duboŭka z Babarekam.

Raniej takija historyi patychali syrym sienam i vosieńskim daždžom, bo mienavita tak pachła na paštovaj stancyi Załazy ŭ toj viečar, kali Puškin raptoŭna sustreŭsia ź viaźniem Šlisielburha, licejskim svaim tavaryšam, dziekabrystam Kiuchielbiekieram, jakoha etapavali ŭ Sibir («My kinulisia adzin adnomu ŭ abdymki. Žandary nas raściahnuli. Fieldjehier uziaŭ mianie za ruku z pahrozami i łajankaj — ja jaho nie čuŭ. Kiuchielbiekier aprytomnieŭ»). Ciapier historyi patychajuć inakš.

Z kuta — ažno vočy reža — ciahnie vyparažnieńniami, i ja ledź mahu pryzvyčaicca, i pačynaju płakać, bo vočy strašenna balać i dychać niemahčyma, i nie toje kab prosta fizična niemahčyma, a ŭ dadatak jašče soramna i źnievažalna. I tady niejki ahromnisty dziadźka, źbity, chudy, ale vidavočna «svoj», tulić mianie da hrudziej, i ja dychaju jahonaj kašulaj, taksama nie fijałki, ale ŭsio ž lepiej. Ja zabirajusia niekudy ŭ kut, na niejkija anučy ci što tam, kažu: «Uładzimir Mikałajevič, pakul ja pobač, dajcie choć padcyruju što, jakija huziki padšyju», — i jon pačynaje biazhučna, ale zaraźliva rahatać, i tut znoŭku rasčyniajucca dźviery, i ŭvachodzić… Nie, toje niemahčyma! Adamie, bracie! Jany kidajucca adzin adnomu ŭ abdymki. Babareka nadziety ŭ niejkaje aby­što, usio hetaje ryźzio raspaŭzajecca na ciele, i, kali jon siadaje pobač, ja baču na jahonych hrudziach akurat pavierch zorki, vypalenaj katami ŭ polskim pałonie, sinija šnary ad našaha ŭžo, savieckaha katavańnia — takija šnary pakidaje humavy šłanh, kali bić im navodmaš. Jany razmaŭlajuć, ale ja amal ničoha nie čuju, a bolš — nie razumieju, bo jany nie skazami i navat nie słovami razmaŭlajuć — maŭčańniem i pozirkami. I raptam Duboŭka kaža: «A vo, Adamie, hladzi, što jość u mianie — i dastaje z kišeni niejkija papierčyny. — Heta «Šyljonski viazień» Bajrana. Pierakłaŭ». Babareka padchoplivajecca, biažyć da padvakońnia. «Ałovak davaj! Treba, kab i ŭ mianie było!» — i tak i staić, u hetym ciažkim pieranasyčanym amijakam pavietry, z hetymi niezahojenymi ranami, staić la ślizkaha padvakońnia kamiery Butyrskaj turmy — i pierapisvaje Duboŭkavy vieršy. Ja viedaju, što žyć zastaniecca mienavita Adamava kopija, bo Duboŭkava zahinie padčas vobšukaŭ, ale ž heta ja viedaju, Babareka — nie viedaje, i ŭsio ž pierapisvaje, a Duboŭka siadzić na narach, prytuliŭšysia da ściany, i vočy zapluščyŭ, i ja baču, što ni pach hety, ni anučy hetyja — ničoha navokał jaho nie źnievažaje. Siadzić sabie paet, i plavaŭ jon na ŭsio hetaje niedaskanałaje navakolle.

Ja baču ŭsio.

Ja baču šklanku z sunicami, jakija maładzieńkaja miedsiastryčka Vala pryniesła chvoramu studentu, jaki nie siońnia, dyk zaŭtra pamre ŭ biełym domie la siniaj buchty. Sunicy nahretyja majskim soncam, i ź ich na dno šklanki biažyć kryvavy sok, i jany pamirajuć, bo toj, dla kaho ich nieśli, bolš nie choča sunic.

Ja baču padrapanyja špalery na toj ścianie, u jakuju ŭ śmiarotnym adčai ŭtaropiŭsia chudarlavy, niemałady ŭžo čałaviek: jon lažyć na łožku śpinaj da ŭsich, tolki što jon usadziŭ nož sabie ŭ žyvot, i jon prahnie śmierci, ale śmierci nie budzie — budzie špital, achova, vietlivyja ludzi ŭ cyvilnym i jašče dvanaccać hod biaskoncaj hańby i parazy. I tuju vykštałconuju plitku choła ŭ maskoŭskim hateli — taksama baču: kali hladzieć na jaje ź piataha paviercha, u prajom leśvicy, i być pry hetym adčajna pjanym, jana krucicca ŭ pačvarnym karahodzie i raptam abiacaje viečnaje vyzvaleńnie.

 Kaniečnie, ja nie vychodžu z dvaccać dziaviataha i nie imčusia da Maksimavaha pomnika. Ja — darosłaja žančyna, i mnie jašče nikoli nie byŭ patrebny nie toje što psichijatr, a navat psichołah.

Ja jedu sabie dalej, vychodžu la Niamihi, padymajusia pad horku, i tut, la kłuba imia Dziaržynskaha, raptam čuju adniekul z sutareńniaŭ — streły. Adzin. Druhi. Treci. Čaćvierty.

Ja viedaju, što ja nie źliču ich, hetyja streły, i viedaju, što ranicaj enkavedzistam vykličuć śpiecyjalnuju masažnuju kamandu, i masažysty buduć raspracoŭvać ich palcy, bo zastrelić za noč sto čałaviek — heta navat nie miaški varočać, heta ciažkaja praca. I ja ŭžo čuju pach adekałonu — tyja, chto stralaŭ, nie vychodzili na vulicu, pakul nie vymyvalisia całkam u adekałonie, bo nie pojdzieš dadomu ŭvieś u vodary kryvi i śmiarotnaha žachu, i ja raptam kidajusia na inšy bok vulicy, bo vuń jon idzie, niejki mužčyna, ad jakoha na dziesiać mietraŭ śmiardzić adekałonam…

I ničoha niemahčyma zrabić dla hetych chłopcaŭ. Ničoha. Ani zašyć kašulu, ani padać vady, ani pazašpilvać huziki. Chiba što ŭspaminać, pakul žyvieš: jak jany tam, našyja chłopcy, u svajoj viečnaści? Ci pajeli?

***

Hanna Sieviaryniec naradziłasia ŭ 1975 u Minsku. Skončyła fiłałahičny fakultet BDU. Vykładčyk, žurnalist. Aŭtar prajekta «Aksamitavaja Biełaruś» na biełaruskim žanočym partale Velvet.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0