čytanka dla dzietak

Kazačka

na dzień śviatoha Valancina

Hetaja historyja adbyłasia daŭnym-daŭno, kali ŭ śviecie jašče pravili karali, rycary nie škadavali svajho žyćcia, baroniačy rodny kraj i ŭłasny honar, a pryŭkrasnyja damy adorvali hierojaŭ sapraŭdy rajskaj piaščotaj.

Dyk voś, daŭnym-daŭno žyŭ na śviecie adzin karol — zvaŭsia Valancin Pieršy i Niepaŭtorny. Adnym słovam — kazyrny byŭ Karol. Byŭ jon vybitny vajaka i ŭ svoj čas prasłaviŭsia mnohimi pieramohami. A jak pastareŭ Karol-vajaka — staŭ jon viasioły hulaka. Z susiedziami, ź jakimi raniej vajavaŭ, pamiryŭsia, u hości zaprašaŭ dy bali spraŭlaŭ. I voś adnojčy da našaha karala zavitali cyhany. Dla cyhana, viadoma, dzie fest — tam i ja jest. Zajhrali, zaśpiavali, zatančyli cyhany, jak śled usich raźviesialili. A tady adna sympatyčnaja Cyhanka da karala padłabuniłasia i kaža:

— Pazałaci ručku, sakolik, pavaražu — usiu praŭdu skažu.

Pazałaciŭ Karol ščodra i čakaje svajho losu. Cyhanka raskinuła karty i tak kaža:

— Oj, sakolik, była ŭ ciabie pieršaja žonka — dy ŭciakła. Maješ ciapier druhuju, ale ad hetaj sam uciačeš. I budzieš ty mieć treciuju — ź joj užo budzieš žyć vierna i doŭha — da skonu.

— Ach ty, machlarka! — aburyŭsia Karol. — Pra jakich žonak ty mnie placieš? Ja ž chałaściak!

— Čakaj, sakolik, ty ž nie dasłuchaŭ mianie, — davaj vykručvacca chitraja Damačka. — Pieršaja tvaja žonka była vostra šabielka. Zastałasia ŭ maładości vajskovaja słava tvaja. Druhaja tvaja žana — chmielna čarka. Ź joj ty ciapier siabruješ, ale chutka sam kinieš jaje, voźmiešsia za rozum i budzie ŭ ciabie treciaja žonačka — knižačka pramudraja…

— Kniažyčka?! Žonačka?! A čamu b i nie!

Kinuŭsia tady Karol šukać žonki sabie. Pryhladaŭsia da roznych zamiežnych damaŭ, ale nivodnaj nie ŭpadabaŭ. A znajšoŭ u siabie pad bokam, u svaim karaleŭstvie, maładuju dy pryhožuju Kniazioŭnu. Kniazioŭna była — ni ŭ kazcy skazać ni piarom apisać. Pabačyŭ jaje, takuju krasuniu, naš Karol — zakachaŭsia biaź miery i zamuž za siabie zaprasiŭ. Moža, na hetym i skončyłasia b taja kazačka ščaśliva, ale…

Ale serca toj pryŭkrasnaj Damy ŭžo było zaniata. Kachała jana adnaho maładoha i śmiełaha Rycara, jaki taksama prysiahnuŭ joj u kachańni i viernaści. Maryli maładyja pabracca šlubam, ale mary tyja adkładvalisia, bo Rycar mieŭ adsłužyć svoj termin u vojsku.

Pra žanićbu sa starym Karalom maładaja Kniazioŭna navat i słuchać nie zachacieła. Ale pasprabuj ty karaleŭskaj voli pracivicca… Što rabić?

Napisała tady Kniazioŭna svajmu kachanamu lista, raskazała ŭsio jak jość i paprasiła, kab chutčej pryjechaŭ dy adratavaŭ niejak. Paklikała svajho słužku i daručyła dastavić list kachanamu. A słužka toj akazaŭsia čałaviekam nizkim. Jon byŭ Šaściorkam. Ciškom adkryŭ kanvert, pračytaŭ list i dastaviŭ nia rycaru, a… Karalu. Bač ty, jamu było bolš karysna, kab kniazioŭna vyjšła za karala, tady b i jon u karaleŭski pałac ujechaŭ.

Pračytaŭ Karol list, spachmurnieŭ. Nie chacieŭ jon mieć takuju žonku, serca jakoj zaniataje inšym. Kali b navat siłaj uziaŭ, razumieŭ: usio adno ščaścia nia budzie. Tut iznoŭ padkruciŭsia słužka, nizki čałaviečak. Raić Karalu:

— Treba zrabić tak, kab jana rasčaravałasia ŭ im. Tady raźlubić jaho i addaść svajo serca Vam. Ja napišu za jaje novaha lista. Padrablu tak, što nie adroźniš. Pračytaje jaho Rycar i ničoha nie zapadozryć. I nie pryjedzie. A Kniazioŭna padumaje, što raźlubiŭ. A tut i vy…

Karol zhadziŭsia na toje zładziejstva. Nadta ž zakachany byŭ. Kavarnaje heta pačućcio — kachańnie. Kolki dziela jaho, kachańnia, čyniłasia błahoha…

Atrymaŭ Rycar lista, čytaje: “U mianie ŭsio dobra, i tabie ŭsiaho dobraha žadaju. Byvaj zdarovy…” I niešta jamu nia vierycca, jak by nie jahonaja kachanaja pisała. Možna padrabić počyrk, možna padabrać słovy, ale movy kachańnia nie padrobiš. Voś i zapadozryŭ naš rycar štoś niaładnaje. Pajechać by, praviedać. Ale ž słužbu tak prosta nia kinieš…

Tym časam biednaja Kniazioŭna ŭ rospačy — dzie kachany, čamu nia jedzie? Niaŭžo Karala spužaŭsia, ad jaje adroksia? A Karol dyk rady, dumaje — ciapier nikudy nia dzieniecca, majoj budzie. Užo i dzień viasiella pryznačyŭ, i haściej sklikaŭ. Paciahnulisia hości ŭ karaleŭski pałac.

I treba ž było — jechali jany jakraz pa toj darozie, jakuju vartavaŭ toj samy naš padmanuty Rycar. Pytajecca jon:

— Chto vy takija, kudy jedziecie?

— Ja Karol kryžacki sa svaim dvarom… Ja Karol basurmanski… Ja Karol cyhanski… Jedziem da tvajho Karala na viasielle.

Prapuściŭ rycar vysokich haściej, tolki adnu Cyhanku-varažbitku zapyniŭ na chvilinu. Raskazaŭ joj pra svajo kachańnie, pra list padazrony i paprasiŭ pavaražyć na praŭdu.

— Oj, sakolik, — paspačuvała ščyraja Cyhanka, — kali maješ praŭdzivaje kachańnie, nie hladzi, jak karta laža, słuchaj, što serca skaža…

Nia vytryvaŭ tut Rycar — kinuŭ usio dy palacieŭ da kachanaj.

Prylataje… A tam užo i viasielle hatova. Karol staić, hości stajać, i Kniazioŭnu ni žyvuju ni miortvuju zdradlivy słužka padvodzić. Ale jak pabačyŭ Rycara, zrazumieŭ, što zaraz raskryjecca zdrada, dyk šuś — i daŭ drała.

— Kachany… — ledź čutna ŭzmaliłasia Kniazioŭna.

— Kachanaja! — jak piarun, vyhuknuŭ Rycar i kinuŭsia baranić.

Chto dastanie zbroju ŭ prysutnaści karala, musić być zabity — taki zakon. Tamu ŭsie: i słužki, i hości — paŭstali suprać Rycara. Jon biŭsia jak hieroj. Jon usich paadbivaŭ i zastaŭsia sam-nasam z Karalom. Rycar byŭ hieroj, ale dzie vy bačyli, kab Rycar pieramoh kazyrnaha Karala?.. Małankaj blisnuŭ dvuboj, i śmiarotna paranieny Rycar zvaliŭsia nicma la noh svajoj kachanaj. Kniazioŭna lehła pobač, i serca jaje taksama spyniłasia.

Tym časam padjechali cyhany — miełasia ž być hulanka! Karol zaŭvažyŭ varažbitku i kaža sa skruchaj:

— Heta ž ty, šelma, naplała mnie pra treciuju žonku, što budu žyć ź joj doŭha i ščaśliva. Vo, hladzi, što z tvaje varažby vyjšła.

— Oj, durań ty durań, ty ž nie dačuŭ! Ja ž tabie kazała pra treciuju žonku — knižačka. Nia kniažyčka, a knižačka, pramudraja knižačka, ja ž tabie navaražyła manacham być…

Maładych rycara i damu pachavali z karaleŭskaj pašanaju. Pachavali pobač.

Karol Valancin u svaich hrachach raskajaŭsia, pastryhsia ŭ manachi i sapraŭdy sa śviatoj knižačkaju žyŭ doŭha, Usiavyšniamu słužyŭ vierna, prasłaviŭsia tym, što apiekavaŭsia zakachanymi. Paśla skonu byŭ zaličany da ranhu śviatych i dahetul zakachanymi apiakujecca.

Hości raźjechalisia. Moža, dzie hulajuć, a moža — bjucca.

Cyhanka pa-raniejšamu varožyć na svaich kartach… Tolki jak budzie vam varažyć na kachańnie, pamiatajcie: nie hladzicie, jak karta laža, słuchajcie svajho serca.

Ściapan Dziń-Dzilevič, Vilnia, 2002 hod

 


Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0